Nie ukrywamy, że przykro się patrzy na wybryki części polski deputowanych w Parlamencie Europejskim. To wierzganie spowodowane jest tym, że od 2015 roku część z nich, jak np Sikorski zostali odsunięci od władzy i powrót jest utrudniony, a część tej władzy jeszcze nie zasmakowała, jak Biedroń czy Spurek, ale chętnie do koryta by się dobrali. Polacy lubią się wyróżniać. W Parlamencie Europejskim też, bo jesteśmy jedynym krajem, którego eurodeputowani występują przeciw własnemu państwu.
Rzekomy brak praworządności, czy utrudnienie w przemieszczaniu się żuczka gnojarka przez polską granicę są powodem napaści eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej, Lewicy i ruchu Hołowni Polska 2050 na własny kraj. No cóż, brak pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy na nich się nie odbije, bo pensyjki mają nie liche, a że zwykłemu obywatelowi brakuje na spłatę kredytu, to przecież nie ich ból. Za wschodnią granicą mamy regularną wojnę, która może przenieść się na tereny Polski i Unii Europejskiej, ale przecież ważne jest dorwanie się do władzy, zatem po trupach. Według nich nie należy zabezpieczać granicy przed hybrydowym atakiem, póki oni władzy nie odzyskają. Gdyby tak się stało, korytarze dla zwierzyny będą już nie ważne. Ze zdziwienie słuchamy Biedronia, dla którego zwierzyna jest ważniejsza niż to, co dzieje się za polską granicą. Czemu Biedroniowi, tak bardzo zależy na osłabieniu własnego państwa. Może do niego nie dotarło jeszcze, to o czym wiedzą jego krajanie, że ataki na polsko-białoruskiej granicy organizowane są przez Putina.
Każdy atak polskich deputowanych na polskie państwo każe nam zastanowić się, czyje interesy oni reprezentują, bo zapewne nie polskie. Poseł Sachajko z Kukiz’15 Demokracja Bezpośrednia, głosowanie części polskich deputowanych do PE przeciwko pieniądzom na KPO określił trafnym porównaniem: „To tak, jakby u kogoś mieszkanie płonęło, a sąsiad powiedział: ja Ci nie będę pomagał gasić ogień, bo bałagan w jednym pokoju miałeś”.
źródło:
photo: tvp.info.pl
