Gdy dzisiejszego ranka wpadł nam w oczy artykuł z „Jerusalem Post” o słowach papieża Franciszka, byliśmy pewni, że to jakiś izraelski fejk. Niestety zaraz za czasopismem z Izraela naszym oczom ukazały się inne artykuły, nawiązujące do słów Franciszka. Gdy wgłębialiśmy się w ich treść, musieliśmy mocno się uszczypnąć. Nie, to jednak prawda.
W wywiadzie dla „Corriere della Sera” papież Franciszek mówi: „Na razie nie jadę do Kijowa. Czuję, że nie powinienem tam jechać. Najpierw muszę jechać do Moskwy, najpierw muszę spotkać się z Putinem” przy czym dodaje, że Putin odrzucił jego prośbę. Dalej jest jeszcze mocniej. Za powód agresji Rosji papież uznaje: „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji”. Ponadto Franciszek uważa, że skoro Putin został „sprowokowany”, to „być może obecnie złagodniał”. Zapytany, czy słuszne jest dozbrajanie Ukrainy, odrzekł: „Nie potrafię odpowiedzieć, jestem za daleko, na pytanie, czy słuszne jest zaopatrywanie Ukraińców w broń”.
Czy takich reakcji administracji watykańskiej się spodziewaliśmy? Zapewne nie. Co tydzień na „Anioł Pański” słuchaliśmy słów Franciszka licząc na potępienie Rosji. Tak się nie stało. Teraz ten nonsensowny wywiad. Nie pomoże to kościołowi katolickiemu. Odsuną się od niego rzesze ludzi. Zwątpić mogą także Ci, którzy do wiary katolickiej są przywiązani. Tomasz Terlikowski na facebookowym koncie napisał: „Nie wiem, co jest gorsze w tym wywiadzie: naiwność, nieznajomość świata czy szczerość… Naprawdę nie wiem.”
Dziś papież stracił w oczach świata. Widać, to nawet w telewizji publicznej, gdy w każdej godzinie kolejni komentatorzy piętnują słowa Franciszka. Nam się wydaje, że w tym przedsionku nieba właśnie zagościło piekło.
źródło: interia.pl, facebook.pl
photo: