Michał Kołodziejczak, cudowne dziecko Tuska, za sprawą swojego pryncypała wyruszył do Strasburga. Ponoć w sprawie rolników, ale prawdę mówiąc cholera wie po co. W Parlamencie Europejskim przysiadł na miejscach dla wycieczek z kolegą, który już był po zakupach, albo w reklamówce, która stała u jego stóp trzymał kasę dla przekupnych parlamentarzystów. Kołodziejczak przysiadł i z nudów „ćwierkał” lub „ixował” na TT: „Mogę rozmawiać nawet na trawniku, żeby tylko efekty rozmów były zadowalające. Tempo jest bardzo szybkie Salonami to wy się raczycie i ich pragniecie. Na mnie one wrażenia nie robią.”. Jak widać trawnika mu koledzy Tuska z PE oszczędzili, a pracę Kołodziejczaka w PE skomentował Dominik Tarczyński: „Grałeś w węża na telefonie, siedząc na galerii dla wycieczek, a nie pracowałeś. Atencjuszu.”
Patrząc na zdjęcie znudzonego Kołodziejczaka, siedzącego na galerii dla wycieczek zastanawialiśmy się, gdzie podział się chleb, którym wymachiwał, gdy zapowiadał swój bój o rolnika i chleb, gdy do Strasburga się wybierał. Może sczerstwiał i nie nadawał się już do częstowania nim kolesi Tuska? Przecież ten chleb musiał wytrzymać dwie imprezki i jeden kosz na śmieci.
Nie wiemy, czy Michałkowi udało się przejść wszystkie poziomy węża w telefonie, ale może coś w klepkach drgnie, bo ponoć podróże kształcą.
Wszystko co zobaczysz na łamach www.theoniondaily.com to kłamstwo a dane często zostały zmyślone lub/i sfałszowane. Strona ma charakter satyryczny. Czytasz na własną odpowiedzialność.
źródło: twitter.com
photo: twitter.com