Ta jedna wspólna lista do wyborów parlamentarnych, które mają odbyć się w bieżącym roku, to jeden wielki fejk. Można było się spodziewać, że droga będzie wyboista, bo jak pogodzić wyborców konserwatywnego Marka Biernackiego z lewicowymi wyborcami Czarzastego. Gdyby nam przyszło wziąć pod uwagę głosowanie na tą listę, zakończyłoby się to tym, że nie wzięlibyśmy udziału w święcie demokracji, jakim są wybory. Chyba zgadł to Hołownia, który jako pierwszy zaczął kwestionować tę listę, a może to nie o rozbieżność poglądów mu chodziło, a o tekę przyszłego premiera, którą jak dotąd ściska i nie chce puścić Donald Tusk.
Do kwestionujących wspólna listę dołączył ostatnio Roman Giertych. Ten przy okazji pewnej inicjatywy naszej Lewicy napisał na TT: ”Akcja Lewicy z zakazem spowiedzi dla młodzieży kończy projekt jakiejkolwiek wspólnej listy z Lewicą. Wstawianie przez liderów postkomunistycznej partii postulatów skrajnie radykalnych i oczywiście niekonstytucyjnych uniemożliwia prowadzenie jakiejkolwiek wspólnej kampanii.”
Skoro już mecenasowi Koniowi się ulało, to można mieć pewność, że wspólna lista opozycji odchodzi do historii. No, chyba, że Donald Tusk zawróci z obranej drogo swojego przyjaciela Giertycha. Ma ku temu powody, bo zawracać zaczęła partia Hołowni, a jej członek Paweł Zalewski pyta za pomocą Twittera: „czy ktoś wytłumaczy, dlaczego decyzja o wspólnej liście musi być ogłoszona dziś, a nie na przykład w kwietniu lub maju? I dlaczego danie sobie czasu na rozmowy z wyborcami o ich oczekiwaniach oznaczać ma rezygnację z tego przedsięwzięcia?”
W głowie już się kręci od tych zwrotów akcji w sprawie wspólnej listy opozycji. Wyborca już się pogubił.
Wszystko co zobaczysz na łamach www.theoniondaily.com to kłamstwo a dane często zostały zmyślone lub/i sfałszowane. Strona ma charakter satyryczny. Czytasz na własną odpowiedzialność.
źródło: twitter.com
photo: twitter.com
