Polacy uwielbiają bić rekordy. Rekordy te poważne, jak w sporcie zawodowym przez naszych skoczków narciarskich lub lekkoatletów i te mniej poważne. Rekordzistami Guinnessa jesteśmy np. w najdłuższym dystansie żabich kroków, najdłuższym dystansie pływania w lodowatej wodzie, najdłuższy czas w bezpośrednim kontakcie całego ciała ze śniegiem, a także największej kolekcji przedmiotów z psami czy lepienia pierogów.
W księdze rekordów Guinnesa mamy także zwycięstwa motoryzacyjne lub okołomotoryzacyjne. 28 lipca 2019 roku Robert Kubica uzyskał tytuł rekordzisty Guinnessa na najdłuższy czas pomiędzy uzyskaniem kolejnych punktów w Formule 1. Odstęp pomiędzy uzyskaniem punktów wyniósł 8 lat i 256 dni i trwał pomiędzy 10 listopada 2010 roku, a 28 lipca 2019 roku. Poszczycić się możemy także rekordami w najszybszym dryfcie w samochodzie prowadzonym stopą, największej paradzie samochodów marki Volvo, największej liczbie osób upchanych w autobusie lub pchaniu samochodu na odległość.
Od kilku dni możemy pochwalić się nowym rekordem. Nie wiemy, czy zgłoszono go do biura rekordów Guinnessa, ale zapewne można ten fakt odnotować. To rekord, na razie Polski, w gaszeniu auta elektrycznego. Trzeb odnotować, bo zgodnie z deklaracjami Rafała Trzaskowskiego wkrótce będziemy musieli się przesiąść na elektryczne maszyny.
Dziękujemy opozycjo, że za waszą przyczyną będziemy mogli bić kolejne rekordy w gaszeniu elektrycznych aut.
Wszystko co zobaczysz na łamach www.theoniondaily.com to kłamstwo a dane często zostały zmyślone lub/i sfałszowane. Strona ma charakter satyryczny. Czytasz na własną odpowiedzialność.\
źródło: interia.pl
photo: facebook/Ochotnicza Straż Pożarna w Chwaszczynie