Ludzie bojąc się zarażenia koronawirusem zamykają się w domach, zawieszają swoje bezpośrednie kontakty z kuzynami ze słonecznej Italii, pielgrzymki do Watykanu przekładane są na inny termin, maseczki znikają z aptek, a Marszałek Senatu Tomasz Grodzki, jak bohater Dżumy dr Bernard Rieux wybiera się do ogniska choroby. Przecież nie uwierzymy, że wyprawa alpejska marszałka miała być tylko nic nieznaczącym wyjazdem na “deski”.
Pan Marszałek wybrał się do Włoch, aby walczyć z bakterią. Gdzie można przecież się bardziej zaznajomić z epidemią, jak nie w oku europejskiego cyklonu.
Marszałek zabrał ze sobą specjalistów. Jednak aby nie siać paniki wśród narodu przebrał ich w mundury Służb Ochrony Państwa. Utajnieni epidemiolodzy pobierali próbki żywności, a także napoi z potraw podawanych w restauracjach na stokach i pod osłoną nocy przekazywali do szczegółowego badania.
Marszałek, jak “Doktor z Alpejskiej wioski” służył zaś radą tubylcom, jak ustrzec się przed zarażeniem. Pomagał tym już cierpiącym i zbierał doświadczenie, aby na polskim gruncie skutki choroby były, jak najmniej odczuwalne.
Rodacy są jednak niewdzięczni. Zamiast, jak “Cebula” zrozumieć powody wyjazdu zaczęli piętnować marszałka, zmuszając do przedstawienia, w świetle jupiterów, badań lekarskich. Jak bezduszni są nasi komentatorzy sceny politycznej przyrównujący misję marszałka do pewnego słynnego wylotu na Maderę, pewnego polityka, który ze sceny już zszedł, niestety pokonany.
My pana marszałka rozumiemy i jego poświęcenie dla dobra polskiego społeczeństwa. Oby więcej takich bohaterskich czynów w służbie narodu!
Wszystko co zobaczysz na łamach www.theoniondaily.com to kłamstwo a dane często zostały zmyślone lub/i sfałszowane. Strona ma charakter satyryczny. Czytasz na własną odpowiedzialność.
źródło: twitter.com
photo by twitter.com